Ale właśnie od tego jest sezon, zwany szumnie pre-fall, by w spokoju zapomnieć o lecie i starannie dobrać jesienną garderobę. Ja swoje poszukiwania zaczęłam od znalezienia odpowiedniego szala, który równie skutecznie otuli moją szyję, jak i którym będę mogła się owinąć chociażby w pracy, bo jestem typem wiecznego zmarzlucha.
Jeden szal już zakupiłam: klasyczny szal z miękkiej wełny, w jasnych szarościach, z delikatnym wzorem piór; pochodzi ze sklepu Massimo Dutti:
nad drugiem się zastanawiam, wypatrzyłam go parę dni temu w Espricie: faktura przypomina trochę koc, ma również nietypowy kształt, taki szalik z przedłużeniem na całe plecy, z frędzlami, za którymi nie przepadam; mimo to urzekły mnie najbardziej jego jesienne kolory, wśród których znalazł się mój ukochany granat!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz